Moja córka mieszkająca w Amsterdamie, kiedy dowiedziała się o tworzeniu przeze mnie tej domeny, zadała mi brutalne pytanie: tata, po co ty to robisz? Równie dobrze mogła mnie spytać „tata, po co ty żyjesz?”. Efekt byłby równie nokautujący.
Mimo to postanowiłem ten obezwładniający cios potraktować poważnie i odpowiedzieć samemu sobie, po co to robię i po co żyję. I po wielu godzinach intensywnego myślenia doszedłem do banalnych konkluzji. Tak banalnych jak sokratejskie „wiem, że nic nie wiem”, rzymskie „dura lex sed lex” i wielu podobnych, które, mimo swej banalności, stały się po czasie kanonami filozoficznymi.
Moja odpowiedź na pytanie córki brzmi następująco: robię to i żyję przede wszystkim dla własnej przyjemności. Chcę się budzić z uśmiechem i podobnie zasypiać. Chcę, by mi się ciągle chciało i chcę pielęgnować dziecko, które noszę w sobie. Chcę się tym dzielić z różnymi osobami na zasadzie „mój altruizm jest wyrazem mojego egoizmu”. I temu ma także służyć ta domena, która jest zarazem apelem do innych: chodźcie ze mną.
Jeśli wywołam podobne uczucia i potrzeby u innych, będę podwójnie szczęśliwy.