Bene Rychter
Pamiętacie z serialu tych dwóch robotników wylegujących się przed blokiem, którego budowa właśnie zamarła? Popijali mleko z butelki i, jak grecki chór, rozprawiali o istocie wszechrzeczy. Jednym z robotników był nieżyjący już Marek Frąckowiak, drugim żyjący jak najbardziej Bene Rychter. Niusia, suka Tosia, liczne kaczki, kury, gęsi i żywe karpie oraz Bene we własnej osobie żyją w harmonii w niewielkiej wsi niedaleko Ciechanowa.
Odwiedziłem ich z zamiarem przeprowadzenia z Benem wywiadu. Mimo, że ochoczo się zgodził, okazało się, że realizacja tego pomysłu jest prawie niemożliwa. Benem jest takim gatunkiem gawędziarza, który bardzo nie lubi być „reżyserowany”. Nie lubi też teatru, jeśli teatr jest tylko teatrem, lubi arie w wykonaniu Bernarda Ładysza ale podczas innych oper potrafi słodko zasnąć.
W swych gawędach o przeszłości chętnie daje się ponieść wspomnieniom, które trzyma w głowie w formie mało uporządkowanej, ulega chwilowym emocjom, w środku opowieści przypomina sobie inne tematy, które nagle wydają mu się bardzo ważne… rozmowa z Benem to przygoda dla obu stron, dla niego i dla mnie. I dla Niusi, parterki Benego, i Tosi siedzącej pod stołem.
Weźcie w niej udział.